szczepienie przeciw covid

Moje szczepienie przeciw Covidowi cz. 2

Witam Cię serdecznie w podcaście Swojski Język Polski. Regularne oswajanie się z językiem mówionym pozwoli Ci nauczyć się polskiego w sposób naturalny i automatyczny. Wkrótce sam będziesz mówił płynnie w języku polskim. Miłego słuchania!

Cześć! Witam Cię w czerwcu! W Polsce powoli zaczyna się czas urlopów. Coraz więcej osób interesuje się paszportami covidowymi, które potwierdzają przyjęcie szczepienia przeciw Covidowi. Jeśli słuchałeś lub słuchałaś poprzedniego odcinka podcastu, to wiesz, że ja też wybrałam się jakiś czas temu do punktu szczepień. Moja wyprawa nie była jednak udana. Szczepienie nie odbyło się, bo nie przyszła dostawa szczepionek. 

Na szczęście udało mi się zapisać na szczepienie w innym punkcie i parę dni temu z sukcesem przyjęłam pierwszą dawkę szczepionki. 

Opowiem Ci dzisiaj jak wyglądała moja podróż oraz pobyt w punkcie szczepień. 

Moja przygoda zaczęła się jeszcze zanim wyszłam z domu. Ostatnim razem zmarnowałam cały dzień urlopu na wyprawę do punktu szczepień, tylko po to by otrzymać informację o przełożeniu terminu szczepienia jakieś dwie godziny przed planowanym szczepieniem. Tym razem postanowiłam więc nie brać urlopu w dniu szczepienia. Jako że pracuję zdalnie, z domu, to rano zaczęłam normalnie pracę. Chciałam pracować jak najdłużej, miałam przy sobie telefon w razie gdybym znowu miała otrzymać informację, że szczepienie zostało przełożone. 

Ponieważ tym razem udało mi się zapisać w punkcie szczepień położonym bliżej Warszawy, planowałam wziąć taksówkę. Sprawdziłam w Internecie, że dojazd taksówką powinien mi zająć jakieś 15 minut. Tak więc jakieś 40 minut przed planowanym szczepieniem zadzwoniłam do jednej z warszawskich firm taksówkarskich. Pomyślałam, że taksówka przyjedzie za jakieś 10 minut, jechać będziemy 15, góra 20 minut, co da mi jeszcze 10-15 minut dodatkowego czasu.

Jednak kiedy zadzwoniłam do pierwszej firmy taksówek, pani operator poinformowała mnie, że nie ma w tej chwili wolnego kierowcy. Zdziwiło mnie to, bo był jeszcze środek dnia roboczego, koło 13:00, nie było więc popołudniowej godziny szczytu, czyli czasu kiedy w mieście robią się korki, bo wszyscy wracają z pracy do domu. 

Nie zraziłam się jednak i zadzwoniłam pod inny numer kolejnej linii taksówek. Tym razem kiedy od kolejnej operatorki usłyszałam, że nie ma obecnie wolnej taksówki, nieźle się przestraszyłam. Zadzwoniłam pod kolejny numer, który znalazłam w Internecie i za trzecim razem miałam już więcej szczęścia. Pani poinformowała mnie, że za 20 minut ktoś przyjedzie. 20 minut to nie było moje spełnienie marzeń, bo oznaczało, że przyjadę na sam styk, a nie chwilę wcześniej przed moją godziną szczepienia. 

Wyszłam z domu i czekałam niecierpliwie na kierowcę. 

Kiedy nadjechał, wskoczyłam szybko do samochodu i ruszyliśmy. Pod punkt szczepień zajechaliśmy dokładnie o mojej planowanej godzinie szczepienia. Okazało się jednak, że niepotrzebnie się stresowałam, bo do punktu była spora kolejka i okazało się, że co najmniej 10 innych osób również miało dokładnie tę samą godzinę szczepienia co ja. Jest to typowa praktyka polskiej służby zdrowia, nie byłam więc tym zbyt zdziwiona, bo jestem do tego przyzwyczajona. Jednak niektórzy w kolejce nie kryli oburzenia.

No cóż, na szczęście kolejka przesuwała się sprawnie. Ja miałam już ze sobą wydrukowany i wypełniony formularz o moim stanie zdrowia, który trzeba było pokazać w punkcie. Nie wszyscy jednak byli na tyle przygotowani, ale i tak na spokojnie zdążyli wypełnić formularz czekając w kolejce. Moim punktem szczepień okazał się mały budynek, który nie był żadną przychodnią, ani szpitalem. Wcześniej pełnił funkcję domu seniora, czyli miejsca w którym starsi ludzie mogą się spotkać i pograć w karty lub uczestniczyć w innych zorganizowanych grach, zabawach lub wydarzeniach sportowych czy kulturalnych. Obecnie w pomieszczeniu stały 4 parawany oraz krzesła dla czekających w kolejce. Za każdym parawanem była osoba wykonująca szczepienie oraz krzesełko dla pacjenta.

Samo szczepienie było szybkie i bezbolesne. Po szczepieniu przeszłam do kolejnej małej salki z krzesłami, która służyła obecnie za poczekalnię po szczepieniu. Odczekałam rekomendowane 10-15 minut, by upewnić się, że dobrze się czuję i poszłam do stoliczka, przy którym można było zarejestrować się na następną dawkę szczepienia. 

Wielu moich znajomych nie miało żadnych objawów poszczepiennych po pierwszej dawce oprócz jednodniowego bólu ręki.

Ja jednak czułam rękę dobre 3 dni. Przez pierwsze dwie noce nie mogłam spać na lewym boku, bo ból ramienia był zbyt silny. Poza tym jeszcze tego samego dnia po szczepieniu zaczęła mnie boleć głowa. Przez pierwsze dwa-trzy dni czułam również ogólne osłabienie organizmu. Musiałam dużo odpoczywać a mimo tego czułam się senna. 

Jednak z każdym kolejnym dniem czuję się lepiej i cieszę się, że pierwszą dawkę mam już za sobą. 

A Ty? Czy masz szczepienie już za sobą? A może dopiero planujesz szczepienie? A może jesteś niezdecydowany lub nie chcesz się szczepić? Koniecznie daj znać w komentarzu pod transkrypcją odcinka na swojskijezykpolski.com lub pod postem na Facebooku lub Instagramie. Zostaw też subskrypcję przy kanale podcastu na YouTubie. Pamiętaj, że podcastu Swojski Język Polski możesz słuchać w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, np. w Spotify lub Apple Podcasts. Od niedawna podcast jest też dostępny w polskiej aplikacji podcastowej EmpikGo. To wszystko na dziś. Trzymaj się ciepło i do usłyszenia!

O autorce

Agnieszka Podemska

Lektorka języka polskiego jako obcego. Autorka podcastu dla uczących się języka polskiego jako obcego. Polska native speakerka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *